Tragedia na Przełęczy Diatłowa

Teoria z agentami wyjaśnia liczne wątki w sprawie tragedii na Przełęczy Diatłowa.

Badacze uznają, że ognisko pod drzewem zostało rozpalone przez agentów, którzy następnie sprowadzili grupę Diatłowa w dół zbocza. Wyjaśniałoby to sporą, niewykorzystaną ilość chrustu, leżącą nieopodal ogniska. Jednym z argumentów jest fakt, że doświadczeni w górskich wyprawach studenci opuścili namiot bez odpowiednich ubrań. Ponadto obrażenia na ciele Kolewatowa (rana za uchem) odpowiadały jednej z metod zabijania stosowanej przez służby specjalne.

Także obrażenia żeber Dubininy i Zołotariowa mogły powstać w wyniku celowego nacisku kolanami na klatki żebrowe. Siniaki na ciałach turystów mogły powstać w wyniku uderzenia kolbą broni palnej, za czym przemawia ich charakterystyczny kształt litery U. Uznaje się, że niektórzy członkowie grupy mogli być torturowani, część z nich mogła próbować uciec (na przykład Diatłow, który najprawdopodobniej próbował wrócić do namiotu, czy Doroszenko, który mógł próbować wspiąć się na cedr), a po zabiciu ci torturowani zostali niedbale wrzuceni do jaru.

Wróć do: 39 ciekawostek o tragedii na Przełęczy Diatłowa

Podobne tematy