Marek Grechuta był jedną z największych indywidualności. Był prawdziwym artystą o wielu talentach: piosenkarza, poety, kompozytora, malarza, architekta.
Sprawiał wrażenie człowieka poważnego, pozbawionego poczucia humoru, ale w rzeczywistości był postacią niemalże kabaretową. Zbigniew Wodecki określał go jako wstydliwego, nieśmiałego romantyka, rumianego, uroczego blondynka, błękitnookiego cherubinka i wrażliwca.
Był czołowym przedstawicielem poezji śpiewanej, konsekwentnie pozostawał poza głównym nurtem muzyki popularnej. Wydał dwa tomiki poezji i malował obrazy. Kochał sport, oglądał seriale telewizyjne, głównie "Plebanię" a w domu miał "dwie lewe ręce".
Przede wszystkim jednak posiadał dar wzruszania publiczności, na scenie hipnotyzował swoją publiczność pięknem słowa i uczuciami.
Był piosenkarzem, kompozytorem, poetą, malarzem i architektem. Szczególnie interesował się rzeźbą i filozofią.
Wychowywał się w wielopokoleniowej rodzinie, pozostającej w bardzo dobrych relacjach. W dzieciństwie otaczały go kobiety: matka, siostra, babcia i ciotka. Rodzina była rozśpiewana, zwłaszcza pięknie śpiewały siostry jego ojca. I choć nikt w rodzinie nie zajmował się profesjonalnie muzyką, nie pisał poezji (matka Wanda Grechuta napisała, choć nigdy nie opublikowała, wspomnienia), rodzice kupili w 1947 roku pianino, na którym Marek grał z siostrą.
Naukę gry rozpoczął w wieku siedmiu lat u organisty w kościele w podwarszawskich Chylicach, do których rodzina Grechutów przeprowadziła się na kilka lat z Zamościa (ojciec Grechuty, Zygmunt, był kierowcą w jednym z ministerstw). Naukę gry na pianinie kontynuował później w Zamościu.
Występował w przedstawieniach szkolnych i zespołach muzycznych, recytował wiersze Jana Kasprowicza, był harcerzem. Jako przyboczny drużynowego (był nim jego brat cioteczny Wojtek Wiszniowski) zdobył wszystkie sprawności harcerskie. Ponieważ jego drużyna była najlepsza w powiecie zamojskim, pojechała na międzynarodowy obóz pionierski do Bułgarii.
Harcerze z Zamościa zostali mistrzami obozu w tańcach ludowych, a Marek Grechuta był jednym z najlepszych tancerzy wykonujących krakowiaka.
W liceum miał piątki ze wszystkich przedmiotów, zarówno humanistycznych, jak i ścisłych. Był bardzo lubiany, towarzyski i pięknie rysował. Już wtedy był pod wrażeniem Ewy Demarczyk, której słuchał w radiu.
Rozpoczął studia na Politechnice Krakowskiej na Wydziale Architektury w roku 1963. Studiował m.in. u profesora Wiktora Zina. Na przełomie 1966 i 67 roku założył wraz kolegą ze studiów Janem Kantym Pawluśkiewiczem "Kabaret Architektów ANAWA" (od francuskiego słowa en avant -"na przód"), który przekształcił się w zespół muzyczny.
Zaśpiewał wówczas "Tango Anawa", uznane za najlepszą piosenkę. Zespół Anawa został wyróżniony pierwszą nagrodą za aranżację, natomiast Marek Grechuta zdobył drugą nagrodę w kategorii wokalistów - pierwszą nagrodę przyznano wówczas Maryli Rodowicz.
W 1968 roku otrzymał nagrodę dziennikarzy za piosenkę "Serce", a w następnym roku, na 7. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zdobył jedną z głównych nagród, Nagrodę TVP, za piosenkę "Wesele".
W 1970 roku "Marek Grechuta & Anawa" i w 1971 roku "Korowód". Za piosenkę "Korowód" Grechuta otrzymał główna nagrodę na 9. KFPP w Opolu w 1971 roku. Po raz drugi otrzymał główna nagrodę na tym festiwalu w 1977 roku za piosenkę "Hop, w szklankę piwa".
Nagrał z nią dwa albumy: "Droga za widnokres" i "Magia obłoków", w których wśród tekstów pojawiła się poezja Tadeusza Nowaka, Tadeusza Śliwiaka, Ryszarda Krynickiego i Mieczysława Jastruna.
Razem z nim, a także Krzysztofem Jasińskim stworzyli musical "Szalona lokomotywa" według Witkacego. W latach 1977-1980 spektakl prezentowany był w Teatrze STU w Krakowie i w katowickim Spodku.
Piwnica zainspirowała go do napisania cyklu piosenek do obrazów van Gogha, Picassa, Degasa, Moneta, Renoira i Wyspiańskiego, według jego własnych tekstów i muzyki, które ukazały się na płycie "Śpiewające obrazy", a także do tworzenia widowiska "Tu wcale nie chodzi o Mozarta czy Chopina" na podstawie Gombrowicza.
Z Piwnicą Grechuta odbył duże tournee po Stanach Zjednoczonych, trwające sześć tygodni. Intensywnie koncertował także w Polsce, Europie, Kanadzie i Australii.
Napisał muzykę do przedstawienia teatralnego Jana Brzechwy - "Kopciuszek". Wydał "Piosenki dla dzieci i rodziców" nagrane wspólnie z aktorami Teatru Starego w Krakowie i dziecięcym chórem Gama.
W 1994 roku wydał album "Dziesięć ważnych słów", a utwory składające się na niego poświęcone były istotnym wartościom. Określał je jako "dziesięć przykazań człowieka współczesnego".
Znalazły się na niej (w pierwszej edycji 13 płyt, w drugiej z 2005 roku 15) wszystkie studyjne albumy, a w reedycji dodatkowo jeszcze, m.in. radiowe i singlowe wersje utworów, wykonania koncertowe i nagrania wcześniej nie publikowane.
Jednak zgodził się na występ z zespołem Myslovitz, z którym wspólnie wykonał cover ich przeboju "Kraków".
Płyta została wydana w 2004 roku i zawierała piosenki poświęcone miejscom, którymi się zachwycił.
Powodem śmierci była niewydolność krążenia. Grechuta został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Pogrzeb poprzedziła msza święta w Kościele Mariackim, gdzie artyści Piwnicy pod Baranami zaśpiewali "Przychodzimy, odchodzimy" i "Dezyderata". Trumnę artysty nieśli jego przyjaciele z Piwnicy.
Mieszkając jeszcze w Zamościu związany był z Haliną Marmurowską. Jednak, gdy rozpoczęli studia, on w Krakowie, a ona w Lublinie (studia medyczne, później została cenionym psychiatrą), związek nie przetrwał. Grechuta bardzo przeżył to rozstanie i już wtedy ujawniła się u niego choroba afektywna dwubiegunowa, której objawem były depresje. Choroba towarzyszyła mu przez całe życie.
Poznali się na zabawie sylwestrowej. Kilka dni później przypadkowo spotkali się na ulicy. Grechuta był nią zauroczony, zapraszał ją na randki do studenckiego klubu Bambuko, bardzo zabiegał o jej względy.
Po trzech latach znajomości i po zdobyciu drugiej nagrody na Festiwalu w Opolu dowiedział się, że przysługuje mu mieszkanie, jednak aby je dostać, musiał być żonaty. Wtedy też para podjęła decyzję o ślubie. Danuta nie otrzymała od Marka pierścionka zaręczynowego, ale zawsze przynosił jej prezenty. Nie był wylewny w swoich uczuciach, rzadko wyznawał jej miłość, ale ona wiedziała ,że jest mu bliska.
Dwa lata po ślubie przyszedł na świat ich jedyny syn Łukasz.
Był, podobnie jak ojciec, niesłychanie wrażliwym młodym człowiekiem. Nie potrafił udźwignąć ciężaru "dziecka sławnego ojca". W 1999 roku Łukasz wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Szukała go policja, która odnalazła go w Jeleniej Górze, skąd odebrała go matka.
Po kilku miesiącach ponownie wyszedł z domu, niczego z sobą nie zabierając i przepadł na dobre. Zrozpaczeni rodzice szukali go wszelkimi sposobami, biorąc nawet udział w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Łukasz w tym czasie przemierzał pieszo Europę śladami pielgrzymek. Odezwał się po dwóch latach z Włoch, gdzie swoją wędrówkę zakończył na mszy papieskiej. Do Rzymu poleciała po niego matka.
Marek Grechuta już nigdy nie otrząsnął się po ciosie, jakim było dla niego zniknięcie syna. Coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Opiekowała się nim żona, która była z nim do końca.
Łukasz Grechuta jest obecnie menadżerem ds. marketingu w Markart Fonografia Wydawnictwa Danuta Grechuta.