Elżbieta Bawarska, znana również jako Sisi, była jedną z najbardziej fascynujących postaci w historii europejskich monarchii. Jej niezwykła uroda, niezależność i niekonwencjonalny styl życia uczyniły ją legendą swojej epoki. Urodzona w Bawarii Elżbieta, została cesarzową Austrii po ślubie z Franciszkiem Józefem. Jednak jej życie toczyło się poza konwenansami dworu, a ona sama pragnęła wolności i przygód. Podróżując po całej Europie podziwiając kulturę i sztukę, oczarowywała ludzi swoją niezwykłą osobowością. Jej historię przysłoniła tragiczna śmierć, która wstrząsnęła światem.
Żyła w latach 1832-1898. Pochodziła z bawarskiego rodu Wittelsbachów - jego bocznej, niekoronowanej linii Wittelsbachów z Palatynatu.
Urodziła się 24 grudnia 1837 roku w Monachium w Bawarii (w zimowej rezydencji Maksymiliana Bawarskiego, Herzog-Max-Palais). Była trzecim dzieckiem i drugą córką księcia Maksymiliana Józefa Wittelsbacha i księżniczki Ludwiki Bawarskiej, córki króla Bawarii, Maksymiliana I.
Mówi się, że podczas uroczystości weselnej Ludwika rzuciła klątwę mówiąc: "To małżeństwo i wszystko, co z niego wyniknie, będzie pozbawione Bożego błogosławieństwa do końca".
Małżonkowie nie darzyli się miłością, żyli obok siebie bardziej niż razem. Maksymilian zdradzał swoją żonę (miał dwie nieślubne córki, z którymi jadał śniadania w swych apartamentach).
Ojciec Elżbiety był zamożnym człowiekiem dzięki majątkowi, który zostawiła mu matka, księżna Amalie Luise von Arenberg (posiadłości we Francji i pałac w Paryżu). W Monachium Maksymilian wzniósł pałac, tzw. Herzog-Max-Palais, który był zimową rezydencją rodziny. Książę kupił też posiadłości Possenhofen i Garatshausen nad jeziorem Starnberg - zamek Possenhofen był używany przez rodzinę jako letnia rezydencja.
Księżna Ludwika z dziećmi najchętniej przebywała w Possenhofen, zajmując się nimi samodzielnie, bez udziału męża, który dużo podróżował.
Kochał wolność i prowadził dość ekscentryczne życie, typowe dla Wittelsbachów. Obok domu kazał wybudować cyrk, w którym sam chętnie występował wcielając się w rolę klauna. Grał na instrumentach, szczególnie na cytrze, recytował, czytał. Na zamku w Possenhofen organizował spotkania poświęcone muzyce i literaturze, na których dyskutowano i śpiewano.
Podróżował po Azji i Afryce - Elżbieta miała zaledwie kilka dni, gdy ojciec wyjechał w kilkumiesięczną podróż na Wschód. Podczas podróży do Egiptu miał ponoć wejść na szczyt piramidy Cheopsa, aby zagrać tam na cytrze, a w trakcie wchodzenia jodłował, aby poczuć się jak w Alpach. Z podróży tej przywiózł osobliwą pamiątkę - mumię.
Jako dziecko nosiła imiona Elisabeth Amalie Eugenie, ale na stałe przylgnęło do niej "Sisi". Dorastała wraz ze swym rodzeństwem pod opieką matki, ojciec rzadko spędzał czas z rodziną i mało interesował się swoimi dziećmi, choć Elżbieta była jego ulubionym dzieckiem , które nazywał "bożonarodzeniowym prezentem".
Elżbieta była dzieckiem ruchliwym, mówi się, że była niespokojna i nie mogła długo usiedzieć na jednym miejscu. Uwielbiała jazdę konną, rysowanie i pisanie wierszy. Wychowywała się ze starszą o trzy i pół roku siostrą Heleną, nazywaną Néné, dla których matka zatrudniła angielską guwernantkę, Mary Newbold. W ciągu czterech lat nauki dziewczynki tak opanowały język angielski, że do końca życia używały między sobą w tajemnicy tego języka.
Elżbieta miała dobre relacje ze swoim rodzeństwem, była łagodna i życzliwa. Szczególny związek tworzyła ze swym bratem Karolem Teodorem, którego nazywano Gacklem.
Ponieważ uważała, że jej małżeństwo zaaranżowano z księciem zbyt niskiej dla niej rangi, dlatego chciała, by życie jej dzieci ułożyło się inaczej, lepiej, co przydało by też jej samej splendoru i poprawiło pozycję społeczną.
Kiedy Sisi biegała po okolicznych lasach bawiąc się i zbierając jagody, starsza Néné uczyła się etykiety dworskiej, dyplomacji, języków obcych i tańców dworskich, przygotowując się do przyszłej roli na cesarskim dworze. Bowiem matka wraz ze swa siostrą Zofią, arcyksiężną Austrii, zaaranżowała jej małżeństwo z cesarzem Franciszkiem Józefem I, synem Zofii.
Jej wybrankiem był pozostający w służbie książęcej hrabia Ryszard S. Ojciec Elżbiety postanowił wysłać hrabiego na misję, z której powrócił chory i wkrótce zmarł. Sisi bardzo przeżyła śmierć hrabiego, całymi dniami płakała i pisała miłosne wiersze.
Młodzi mieli się zaręczyć podczas przyjęcia urodzinowego cesarza Franciszka Józefa, który kończył dwadzieścia trzy lata. Na uroczystość zaproszeni zostali krewni. Księżna Ludwika postanowiła zabrać też Sisi, aby odciągnąć ją od rozmyślań nad utraconą miłością. Liczyła też, że przy okazji zaręczyn starszej córki uda się zeswatać Sisi z młodszym bratem cesarza, Karolem Ludwikiem.
Gdy Franciszek Józef zobaczył młodszą siostrę Heleny, doszedł do wniosku, że to z nią chce się ożenić. Arcyksiężna Zofia chciała go przekonać, że w roli cesarzowej lepiej sprawdzi się Helena, ale cesarz nie chciał słuchać.
Karol Ludwik napisał: "W chwili, gdy cesarz ujrzał Sisi, na jego twarzy pojawił się wyraz tak błogi, że nie mogło być wątpliwości, kogo wybrał".
Podczas wieczornego balu cesarz zatańczył z Sisi i wręczył jej bukiet róż, co było tradycyjnym wskazaniem wybranki. Gestu tego nie zrozumiała ani matka Elżbiety, ani sama zainteresowana, ale gdy wytłumaczono jej, że cesarz właśnie poprosił ją o rękę, zaskoczona, zgodziła się.
Niezwykle szczodry okazał się także cesarz, który obsypywał Sisi drogimi prezentami. Przed przyszłą cesarzową pojawiło się wyzwanie polegające na uzupełnieniu zaniedbanej edukacji. Musiała nauczyć się dwóch języków obcych: francuskiego i włoskiego oraz opanować historię Austrii.
Edukacją Sisi zajął się przyjaciel jej ojca, Węgier Janos Mailath, który zaszczepił w niej także miłość do Węgier. Elżbieta bardzo zaangażowała się w sprawy węgierskie. Nieoczekiwanie odnaleziono koronę świętego Stefana - insygnium koronacyjne królów Węgier. Stało się to tuż po zaręczynach Sisi z Franciszkiem Józefem.
Jej posag był, według dworu wiedeńskiego, dość skromny (ojciec dał córce posag w wysokości 50 000 guldenów wraz z ubraniami i biżuterią). Jego zdecydowaną większość stanowiły prezenty od cesarza. Do Wiednia Sisi udała się parowcem rzecznym Franciszek Józef, którym płynęła po Dunaju.
W jej uroczystym wjeździe do Wiednia uczestniczyło tysiące osób.
Uroczystość miała miejsce w kościele św. Augustyna w Wiedniu, a ślubu udzielał arcybiskup Joseph Othmar von Rauscher w obecności 70 biskupów i prałatów. Arcybiskup wygłosił bardzo długie kazanie, dzięki czemu zyskał przydomek "kardynał Plauscher" - Gawędziarz.
Panna młoda wystąpiła w białej haftowanej złotem i srebrem sukni z długim koronkowym trenem. Na głowie miała diadem z opali i diamentów. Po ceremonii zaślubin młoda para udała się do Hofburga (wiedeńska rezydencja władców Austrii), gdzie rozpoczęła się tygodniowa feta, pełna cesarskich obowiązków, spotkań, rozmów, którym Elżbiecie trudno było sprostać.
Jako osoba z natury nieśmiała i zamknięta w sobie, miała trudności z przystosowaniem się do życia w Hofburgu. W ciągu kilku tygodni zaczęły pojawiać się u niej problemy zdrowotne - miała napady kaszlu, była niespokojna i przestraszona.
Dziecko otrzymało imię po matce Franciszka Józefa, która zdecydowała o tym sama, bez konsultacji z Elżbietą. Przejęła też całkowitą opiekę nad dzieckiem, odmawiając Elżbiecie nawet karmienia piersią - nazywała żonę syna "głupią młodą matką".
Rok później urodziła się druga dziewczynka, Gizela, która również została odebrana matce. Fakt, że nie urodziła męskiego potomka spowodował, że Sisi czuła się co raz bardziej niechciana w pałacu.
Podczas wizyty we Włoszech i na Węgrzech, gdzie małżonkowie udali się w towarzystwie córek, obie księżniczki zachorowały na biegunkę i gorączkowały. Gisela szybko wracała do zdrowia, a dwuletnia Zofia stawała się co raz słabsza i w końcu zmarła (dziś uważa się, że zmarła na tyfus).
Elżbieta czuła się winna śmierci córki, bo to ona zabiegała, wbrew woli teściowej, o zabranie dziewczynek w podróż. Pogrążyła się w depresji, odwróciła się od młodszej córki, pozostawiając opiekę nad nią babci.
Nawet narodziny upragnionego następcy tronu, Rudolfa, nie zmieniły nic w zachowaniu Elżbiety, też go zaniedbywała.
Przez większość życia utrzymywała wagę około 50 kilogramów. Bardzo kontrolowała ilość jedzenia. Robiła sobie głodówki, a w dniach w których jadła, spożywała niewielkie ilości, np. samo mleko, wywar z cielęcego mięsa lub koktajl z surowych jajek.
Jej problemy z żywieniem spotęgowały się jeszcze po śmierci córki. Uznała, że kontrola nad ciałem jest jedyną rzeczą, na którą ma wpływ. Dlatego katowała swoje ciało morderczymi wysiłkami.
Spacerowała przez osiem godzin bez przerwy w tak szybkim tempie, że dama dworu nie była w stanie dotrzymać jej kroku. Jeździła konno (uchodziła za najlepszą amazonką w Europie), ćwiczyła szermierkę, a w pałacu zorganizowała sale z drążkami, drabinkami, obręczami do ćwiczeń - można by rzec - pierwsze siłownie w Europie.
Szczególnie dbała o włosy, które były długie (nigdy nie chciała ich obciąć), gęste, kasztanowo-brązowe. Ich mycie, które odbywało się co trzy tygodnie, trwało kilka godzin. Włosy myła esencją z koniaku i żółtka jaja. Na rozdwajające się końcówki stosowała miksturę z pokrzywy, wody cytrynowej i octu jabłkowego.
Elżbieta miała swoją fryzjerkę, Franziskę Angerer, która stała się jej powierniczką. Była ona sowicie wynagradzana za swą pracę (2 tys. guldenów, co było równowartością pensji ówczesnych wykładowców uniwersyteckich).
Na cesarskim dworze panowała zasada, zgodnie z którą fryzjerką cesarzowej mogła być jedynie kobieta niezamężna. Gdy Franziska postanowiła wyjść za mąż, Elżbeta wymogła na Franciszku Józefie zgodę na zatrudnienie jej jako mężatki. Nawet mąż Franziski zyskał na tej znajomości, gdyż został nobilitowany do stanu szlacheckiego.
Sisi miała kompleks swoich zębów, uważała je za brzydkie. Aby ich nie pokazywać mówiąc, starała się jak najmniej otwierać usta, przez co odzywała się rzadko i mówiła bardzo cicho. Często nie była słyszana przez swoich rozmówców, którzy uważali ją za osobę mało rozgarniętą. Nazywano ją" pięknym głuptaskiem".
Zamawiała je w pobliskiej kawiarni Demel, w której do dziś na jej ścianach wiszą rachunki podpisane przez cesarzową.
Dzień rozpoczynała od zimnego prysznica, wieczorami kąpała się w wodzie z olejkami. Stosowała coldcream ( mieszankę wody, wosku i oliwy), znany już od czasów starożytnego Egiptu, który sama ulepszała dodając do niego wodę różaną, olej z sezamu i migdałów, a także olbrot (wosk wyizolowany z głowy kaszalota).
Stosowała na noc okłady z płatów surowego mięsa cielęcego (ze względu na kolagen), które przytrzymywane były na twarzy dzięki specjalnie zaprojektowanej skórzanej masce. Jako maseczkę na twarz stosowała też mus truskawkowy.
W swoim wyglądzie stawiała na naturalność, nie stosowała mocnego makijażu ani dużej ilości perfum.
Przypuszcza się, że to właśnie ona stała się prekursorką "talii osy". Elżbieta swoją smukłość podkreślała stosując praktykę "ciasnego sznurowania". Był czas, że obwód jej talii wynosił 40 centymetrów! Zwykle jednak, aż do śmierci obwód jej talii wahał się w granicach 47-49,5 centymetra.
Gorsety wówczas stosowane zapinane były z przodu na haczyki i oczka (typ split-busk). Elżbieta stosowała sztywniejsze, solidne z przodu, wykonane ze skóry, które zamawiane były w Paryżu (takie, jak nosiły paryskie kurtyzany).
Czuła wstręt do otyłych kobiet i postawę taką ugruntowała w swojej córce Giseli, która, jako mała dziewczynka, zobaczywszy po raz pierwszy królową Wiktorię, była przerażona.
W młodości nosiła, zgodnie z modą epoki, krynolinowe spódnice w kształcie klatki, ale gdy moda zaczęła się zmieniać, porzuciła ten model na rzecz ciaśniejszej i szczuplejszej kreacji. Nigdy nie nosiła halek, ani podszewek, ponieważ dodawały objętości. Ubranie musiało być tak skrojone i uszyte, aby uwidocznić jej szczupłą talię.
W wiedeńskim muzeum Sisi znajdują się manekiny imitujące budowę jej ciała. Prezentowane są na nich kreacje Elżbiety Bawarskiej.
Preferowała prosty monochromatyczny strój w stylu tego do jazdy konnej.
Z jednej strony stosowała bardzo restrykcyjną dietę, z drugiej znane są przypadki, gdy wymykała się do restauracji incognito i nadmiernie się objadała.
Długie godziny spędzane na zabiegach kosmetycznych poświęcała na naukę języków obcych. Mówiła płynnie po angielsku i francusku, nauczyła się węgierskiego i greki.
Paliła papierosy i cygara, lubiła pić piwo zakazane przez dworską etykietę, miała też tatuaże. W górnej części pleców miała wytatuowaną kotwicę i prawdopodobnie nie był to jej jedyny tatuaż. Jej zaufana fryzjerka miała zdradzić rodzinie, że Sisi poprosiła japońskiego artystę o wytatuowanie jej nad pośladkami orła z rozłożonymi skrzydłami.
W 1889 roku Rudolf popełnił samobójstwo wraz ze swoją kochanką Mary Vetsera na zamku Mayerling. Ta sytuacja zniszczyła psychikę Elżbiety, która była przekonana, że nad jej życiem ciąży klątwa. Była nieszczęśliwa, a jej melancholia przerodziła się w ciężką depresję, którą zgodnie z poleceniem Zygmunta Freuda leczono kokainą wstrzykiwaną dożylnie.
Od śmierci Rudolfa do końca życia cesarzowa ubierała się tylko na czarno.
Czekając przy molo na parowiec wycieczkowy, została ugodzona w serce pilnikiem. Zaatakował ją włoski anarchista Luigi Lucheni, któremu obojętne było, którego monarchę zabije. Sisi początkowo nie zorientowała się, że została śmiertelnie ugodzona. Weszła na statek i tam dopiero osunęła się na pokład. Zmarła z powodu silnego wewnętrznego krwotoku.
Po raz ostatni pozwoliła się sfotografować w wieku 31 lat. Zawsze nosiła przy sobie wachlarz, którym zasłaniała twarz przed chcącymi zrobić jej zdjęcie paparazzi. Nie pozowała też do żadnego portretu