Był niewątpliwie główną postacią w dziejach Polski międzywojennej - Naczelnik państwa, pierwszy Marszałek Polski.
Przez jednych uwielbiany, przez innych zaciekle zwalczany, odegrał ogromną rolę w walce o niepodległość i odrodzenie Polski. Twierdził, że "bez marzeń niemożliwe jest realizowanie wielkich celów". Takim marzeniem było doprowadzenie do niepodległości Polski.
Szczególnie matka, która nie mogła pogodzić się z upadkiem powstania, w wychowaniu dzieci kładła nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny. Zaznajamiała dzieci z dziełami wieszczów, zwłaszcza tymi zakazanymi, dzieci uczone były historii polskiej, kupowano wyłącznie polskie książki.
Dzieci uczone były przez sprowadzanych do dworu nauczycieli, a języków obcych uczyły ich dwie guwernantki: Niemka i Francuzka.
Miał starsze rodzeństwo: siostry Helenę i Zofię i brata Bronisława, który był jednym z największych etnografów badających ludy Dalekiego Wschodu. Posiadał też młodsze rodzeństwo: Adama, Kazimierza, Marię, Jana, Ludwika, Kacpra, oraz bliźnięta Piotra i Teodora, którzy zmarli, gdy mieli półtora roku.
Zarządzał majątkiem liczącym około 12 tys. ha. Postawił na uprzemysłowienie, sprowadził specjalistów, również zagranicznych. Wybudował trzypiętrowy młyn nad brzegiem Mery (rzeka przepływająca przez Zułowo), dużą gorzelnię, wytwórnię drożdży, cegielnię i wytwórnię terpentyny. Zbudował także nowy dwór.
W Wilnie Józef wraz z bratem Bronisławem rozpoczęli naukę w gimnazjum, gdzie poddawano ich intensywnej rusyfikacji. Bracia założyli samokształceniowe kółko "Spójnia", które zajmowało się sprowadzaniem z Warszawy polskich książek.
W czasie pobytu w Wilnie związał się z grupą konspiracyjną, która planowała zamach na cara Aleksandra III i nieświadomie został zamieszany w jego przygotowanie. Te wydarzenia prawdopodobnie miały wpływ również na przyszły wygląd marszałka.
Zobaczył inne życie, poznał ludzi czynnej walki, przysłuchiwał się ich rozmowom, poznał zupełnie inne środowisko, odmienne od tego, które znał. Rozbudziło to w nim również zainteresowanie ideami socjalistycznymi. Po pięcioletniej zsyłce powrócił do Wilna.
"Piękna Pani", bo tak nazywana była przez członków partii małżonka Piłsudskiego, także była działaczką PPS.
Była córką znanego lekarza, rozwódką. Aby się mogli pobrać, Józef zmienił wyznanie (przeszedł na luteranizm), gdyż jego wybranka należała do Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Ślub odbył się we wsi Paproć Duża w Łomżyńskiem. Nie posiadali dzieci.
Japończycy zobowiązali się do wspomagania PPS w nabywaniu broni. Nie zgodzili się jednak na pomoc w utworzeniu polskiego legionu, który miałby walczyć po stronie japońskiej z Rosją, ani też nie byli zainteresowani podjęciem na arenie międzynarodowej działań na rzecz sprawy polskiej.
Gdy rok później na IX Zjeździe PPS w Wiedniu doszło do rozłamu partii, Piłsudski wraz ze swymi zwolennikami utworzył PPS - Frakcję Rewolucyjną.
Przewieziono go do więzienia w Gdańsku, skąd przez więzienie w Spandau i twierdzę Wesel trafił do Magdeburga. Przetrzymywano go w jednopiętrowym drewnianym domu.
Aleksandra była działaczką socjalistyczną i społeczną, córką urzędnika suwalskiego magistratu. Swój związek utrzymywali w tajemnicy przed żoną. Z Marią, Piłsudski nie posiadał dzieci, natomiast Aleksandra urodziła mu dwie córki - Wandę i dwa lata młodszą Jadwigę.
Obie ukończyły Gimnazjum Żeńskie im. Wandy z Posseltów Szachtmajerowej w Warszawie. Były matkami chrzestnymi dwóch statków, nazwanych ich imionami.
Po śmierci Marszałka, rada familijna, sprawująca opiekę nad jego nieletnimi córkami, zdecydowała o zakupie dla nich folwarku na wschodzie Polski. Wybuch wojny spowodował, że nie mogły studiować w Polsce, wraz z matką zostały ewakuowane drogą lotniczą przez Szwecję do Wielkiej Brytanii.
Jadwiga, zafascynowana lotnictwem, uprawiała szybownictwo wyczynowe.
Piłsudski poznał ją w czerwcu 1924 roku, kiedy to wraz z żoną i córkami wypoczywał w Druskiennikach.
Lewicka była lekarzem i pracowała w szpitalu zdrojowym, w którym Marszałek pobierał zabiegi. Po powrocie do Warszawy Piłsudski i Lewicka często spotykali się "na herbacie" u niej w domu, nieopodal Belwederu, przy ul. Belwederskiej 44. Natura tych spotkań nigdy nie została dokładnie poznana, zawsze pozostawała w sferze plotek.
Była to szlachetna klacz o maści jasnokasztanowatej z białą łysiną i czterema nierówno ułożonymi białymi nadpęciami.
Nie znosił wizyt lekarskich, niechętnie poddawał się badaniom. Słynny doktor z Wiednia, który do niego przyjechał zaczął go leczyć zbyt późno. Zmarł na raka.